niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 16 część 1 ,,Oh ... My ... God ... + Holmes Chapel''

Tak jak przewidziała Fizzy, do Holmes Chapel dotarliśmy jeszcze przed 15. Przed wyjściem z samochodu Fiz wyjęła dwie pary okularów przeciwsłonecznych. Podała mi jedną. Ja głupia, oczywiście wystawiłam głowę przez okno i spojrzałam w niebo, po czym zwróciłam wzrok ku mojej przyjaciółce.
- Debilu, wiem, że nie ma słońca - westchnęła Fizzy - Odwróć się. Tu zawsze stoją fanki. Nawet jeśli Harrego nie ma w domu.
Walnęłam się otwartą dłonią w twarz. Byłam zbyt podekscytowana. Zastanawiałam się co powie o mnie mama Harrego i czy Fizzy nas nie skompromituje.
Harry zaparkował niemal przy drzwiach. Naokoło samochodu zaraz ustawił się wianuszek fanek.
- Dobra, idziemy? - zaproponował. Niepewnie wyjrzałam przez okno.
- No to na trzy-cztery  - powiedziała Fizzy.
Na trzy-cztery wysiedliśmy z samochodu i biegiem ruszyliśmy do drzwi. W ostatniej chwili udało nam się je zatrzasnąć, tuż przed nosem którejś z tych najbardziej natrętnych fanek.
Zdjęłam buty i spojrzałam na Fizzy. Potem na Harrego. Potem znów na Fizzy.
- Pani Styles! Jesteśmy!  - wydarła się moja przyjaciółka. Spiorunowałam ją wzrokiem.
- No, wejdźcie. Chyba nie będziecie tu stać? - powiedział Harry. Oczywiście Fizzy pobiegła pierwsza. Biegała od pokoju do pokoju, co chwila pokrzykując:
- Pani Styles! Gdzie pani jest?
- Zna twoją mamę? - spytałam Harrego.
- Tak. Niestety. Moja matka ją uwielbia - westchnął chłopak.
- A kto nie...
W końcu Fizzy wydała radosny okrzyk, słychać było równie radosne powitania, aż w końcu Harry zawołał:
- Mamo, też tu jestem!
I po chwili naszym oczom ukazała się niewysoka kobieta, wyglądająca na czterdzieści parę lat.
- Mamo, to jest Sam. Koleżanka - przedstawił mnie Harry. Pani Styles zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów, po czym zapytała:
- A jest Niall? Zrobiłam pudding, specjalnie dla niego.
- Nie ma. Są w Londynie - odparła radośnie Fizzy.
- Dobrze, Felicite, pomóż nakrywać do stołu - poleciła mama Harrego. - A ty, Harry, chodź na słówko.
Poczułam się okropnie. Wiedziałam, że to 'słówko' będzie dotyczyć mnie. Chciałam wyjść. Chciałam, żeby Fizzy przyszła i mnie pocieszyła. Żebyśmy poszły gdzieś razem, tylko we dwie. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Usiąść, stać, iść gdzieś, pomóc w przygotowywaniach do obiadu? Z jednej strony nie chciałam się narzucać. Ale z drugiej, chciałam, żeby mama Harrego mnie polubiła. Przeszłam parę kroków i oparłam się o drzwi. A wtedy do moich uszu dotarły urywki rozmowy Harrego z mamą.
- Boże, Harry, przecież to jeszcze dziecko! Ile ona ma lat, czternaście? Nie chcę potem czytać w gazetach, że prowadzasz się z dwunastolatką!
- Ona ma prawie szesnaście. A poza tym, co cię obchodzi, z kim ja się spotykam? Mogłabyś jej okazać chociaż trochę szacunku!
Słuchałam sobie tej rozmowy w najlepsze, kiedy ktoś dotknął mojego ramienia.
- Nie ładnie tak podsłuchiwać!
Odwróciłam się. Tak, to była Fizzy. Po chwili do pokoju wszedł Harry. Był nieźle wkurzony.
- Chodź, Sam - powiedział. Z chęcią opuściłam jego dom. Fizzy była trochę niezadowolona z takiego obrotu sprawy, ale Harry powiedział jej, że jego mama chce piec z nią ciasteczka.
______________________________________________
Widzicie, nie zaniedbuję was już tak bardzo :* Jutro część 2! xx

1 komentarz:

  1. fajnie piszesz:) ;D
    czekam na następne rozdziały;D
    -Maaamo ja też tu jestem-hah;D

    OdpowiedzUsuń